Zośka Papużanka jest autorką, która szturmem wzięła świat polskiej literatury już za sprawą swojego debiutu. „Szopka”, w której pisarka smakowicie opisuje absurdy z życia zwykłej polskiej rodziny, była nominowana do nagrody Nike i paszportów „Polityki”. Następny w kolejności „On” cechuje się równie barwnym stylem i zdaje się wskazywać na to, że szósty zmysł, z którym autorka obserwuje relacje międzyludzkie, będzie odwieczną cechą serwowanej nam przez nią literatury. Zapewne właśnie dlatego zbiór opowiadań „Świat dla ciebie zrobiłem” nie wprawił mnie w zachwyt.
Nie jest oczywiście tak, że spisywane przez Papużankę obserwacje stały się nagle zupełnie nietrafione. Nie zatraciła ona też całkiem swojego dotychczasowego błyskotliwego stylu. Mam jednak wrażenie, że to, co otrzymuje czytelnik to zbiór wprawek, na których autorka ćwiczyła warsztat literacki. Większość opowiedzianych przez nią historii jest banalna i pozbawiona pointy – w tych wypadkach przed katastrofą ratuje tylko język. Tak jest chociażby w pierwszym z nich, pod tytułem „Kaprys”, które choć z początku daje nadzieję na ciekawą historię zmagania się dorosłego człowieka z pozostaniem sam na sam ze sobą, do niczego nie prowadzi. Ot, szkic z życia, wpis w pamiętniku. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że czegoś mu wyraźnie brakuje. To tylko dobrze napisana próba.
Natomiast w opowiadaniu „Ślady” jest na odwrót. Umiejętnie budowane relacje między postaciami, opowiedziane z perspektywy dziecka, prowadzą przez ciekawie poprowadzone zawiązanie akcji po gorzki, ale ciekawy finał. Mogłaby to być czysta literacka przyjemność, gdyby nie próba archaizacji i regionalizacji języka, która się nie powiodła. Nie wystarczy użyć inwersji w większości zdań, żeby przenieść czytelnika w czasie. Ja w każdym razie nie wyczułam zamierzonej chyba archaicznej atmosfery.
Nie chciałabym jednak całkowicie zniechęcać czytelnika do sięgnięcia po tę publikację. Moje wrażenia spowodowane są tym, że samo nazwisko Papużanki wzbudziło we mnie nadzieję na kolejne literackie cacko. I choć nie błyszczy ono tak, jak bym chciała (byłoby cudownie, gdyby oślepiło choć raz!), to wciąż stanowi kawałek niezłej, rodzimej literatury. Nie nastawiajmy się jednak na ciekawe historie. Dostaniemy raczej scenki z życia, takie, jakie sobie nieraz opowiadamy, którym ciut smaku dodaje to, że napisała je osoba, która (zazwyczaj) wie, jak to dobrze zrobić.
Wydaje się być ciekawą ksiązką 😉
pozdrawiam 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„On” Papużanki był dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem, natrafiłam przez przypadek na nią w bibliotece i bardzo mnie ujęła. Ciekawa jestem pozostałych jej książek, dlatego być może sięgnę też po tę pozycję 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To polecam jeszcze „Szopkę” 🙂
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie nie moje klimaty.
PolubieniePolubienie
Opowiadania są bardzo specyficzną działką – i wbrew pozorom dobre opowiadanie jest trudniej napisać niż pełnoprawną powieść. Nie każdy autor będzie się „nadawał” do opowiadań. Tak samo jest w drugą stronę – są pisarze, którzy piszą tylko opowiadania i świetnie się w nich sprawdzają, a do powieści nigdy nie podeszli. Są też tacy, którzy po pisaniu opowiadań stwierdzili, że napiszą powieść i polegli tworząc nieczytalne monstrum. Najwyraźniej Papużanka jest po prostu rasową powieściopisarką i podchodzi do opowiadań jak do powieści.
PolubieniePolubienie
O książce nigdy wcześniej nie słyszałam, ale raczej po nią nie sięgnę 😛 W sumie nie wiem dlaczego…po prostu nie poczułam między nami tej chemii. Opowiadania czytam rzadko. Wolę zdecydowanie „pełne” książki. Szkoda, że ta książka nie zachwyciła cię tak mocno jak poprzednia tej autorki 😦
Buziaki :*
PolubieniePolubienie
„Szopka” bardzo mi się podobała, „On” dużo mniej, ale i tak po te opowieści sięgnę, bo lubię specyficzny styl Papużanki.
PolubieniePolubione przez 1 osoba